Trasa jak zawsze do szkoły . No i oprócz tego dzisiaj wybrałem się na działeczkę do Babci i Dziadka . Po szkole kawałek za miastem szybko wskoczyłem w kszaczki ( przebrałem się ) w obcisłe spodnie i koszuleczkę i mogłem ruszać . Jechało się nawet fajnie i przyjemnie gdyby nie te korki na wyjeździe z Poznania . Skosiłem trawkę .. zjadłem grilla no i piwko wpadło także ... Powrót już na kołach ,ale 4 :P Działeczka jak co w Niepruszewie .
Czas jak zawsze szybko leci kiedy się dobrze bawimy . Nastał ostatni dzień . Dzień powrotu do domu. Pobudka 7.30 . Mały prysznic śniadanko . I mała trasa tak na koniec . Pociąg był o 15.51 więc trasa nie mogła być długa ani wymagająca . Naszym celem był świątynia WANG .
Chwile przed naszą przerwą przed wodospadem podjazd . Mateusz i Paweł ruszyli do przodu . Ja jakoś tak na początku stwierdziłem , że jadę powoli ale później zacząłem ich ścigać . Dojechaliśmy w takiej kolejność Mateusz Paweł Miszcz świata . Piotr ( to ja) Na końcu tak zacząłem koksować że łańcuch przeskoczył i walnąłem kolanem o lampkę ( pękła) :P Maciej no i później tzw. Reszta składu .
Chwila przerwy ( zebranie lampki z jezdni ) i ruszyliśmy w stronę wodospadu .
Przy samym wodospadzie przywitał nas Pan który złapał laczka w wózku dla dziecka . Oczywiście my jako ludzie życzliwi , przyjacielscy itd. pomogliśmy mu . Nie mogłem wytrzymać z gorąca także poszedłem ostudzić trochę głowę pod wodospadem . Woda była Zimna . Planowo miałem zmoczyć tylko głowę , ale woda tak pryskała że już wszystko miałem mokre . Po wyschnięciu u naprawie wózeczka ruszyliśmy do świątynie . Droga do niej nie powiem górzysta . Ruszyłem pierwszy , za mną Maciej aż tu nagle patrze po lewej stronie wyprzedza mnie Mateusz. :P Poszedł ... Chwila zamotania (ktoś chwycił mi za kierownice ... nie powiem kto ... ) i jakoś podjechałem . Kilka fotek na miejscu . Zjazd do sklepu z lodami ...
Drugi dzień zmagań z górami zaczął się dobrze tzn. bez bólów żadnych :P Pobudka 7.00 ... Szybki prysznic ... śniadanie ... I w drogę ...
Początek super . Calutki czas z górki . No ale żeby nie było za dobrze zaczęła się trasa pod górkę . Kierunek SZKLARSKA PORĘBA Góra , kolejna , kolejna , zakręty pod górę ... I nagle jakiś idiota zaczął wyprzedzać z naprzeciwka autobus na zakręcie ... (oczywiście nas nie widział)
Początek naszego 7 osobowego peletonu zaczął hamować , a ja że miałem tylko jeden hamulec wleciałem w sakwy Macieja ( za co przepraszam ) .
Po kilku następnych zakrętach ukazała nam się tablica SZKLARSKA PORĘBA . Oznaczało to pierwszą i zarazem ostatnią dłuższą przerwę . Całe szczęście znalazłem sklep rowerowy gdzie zakupiłem nówki klocki (Stare się skończyły dnia poprzedniego ). Ruszamy dalej ... Im wyżej tym gorzej , ale podniecenie było tak duże że aż przestała mnie boleć du..
Co by tu napisać !???
Jeżdżę na razie nie dużo , ponieważ ostatnimi czasy moje drugie hobby pochłonęło dużo czasu . Ale mam to zamiar zmienić bo brzuch rośnie .