Ostatni dzień Karpacz 2010 3/3
Sobota, 12 czerwca 2010
· Komentarze(0)
Czas jak zawsze szybko leci kiedy się dobrze bawimy .
Nastał ostatni dzień .
Dzień powrotu do domu.
Pobudka 7.30 .
Mały prysznic śniadanko .
I mała trasa tak na koniec . Pociąg był o 15.51 więc trasa nie mogła być długa ani wymagająca .
Naszym celem był świątynia WANG .
Chwile przed naszą przerwą przed wodospadem podjazd . Mateusz i Paweł ruszyli do przodu . Ja jakoś tak na początku stwierdziłem , że jadę powoli ale później zacząłem ich ścigać . Dojechaliśmy w takiej kolejność
Mateusz
Paweł
Miszcz świata . Piotr ( to ja) Na końcu tak zacząłem koksować że łańcuch przeskoczył i walnąłem kolanem o lampkę ( pękła) :P
Maciej
no i później tzw. Reszta składu .
Chwila przerwy ( zebranie lampki z jezdni )
i ruszyliśmy w stronę wodospadu .
Przy samym wodospadzie przywitał nas Pan który złapał laczka w wózku dla dziecka . Oczywiście my jako ludzie życzliwi , przyjacielscy itd. pomogliśmy mu .
Nie mogłem wytrzymać z gorąca także poszedłem ostudzić trochę głowę pod wodospadem . Woda była Zimna .
Planowo miałem zmoczyć tylko głowę , ale woda tak pryskała że już wszystko miałem mokre .
Po wyschnięciu u naprawie wózeczka ruszyliśmy do świątynie .
Droga do niej nie powiem górzysta . Ruszyłem pierwszy , za mną Maciej aż tu nagle patrze po lewej stronie wyprzedza mnie Mateusz. :P Poszedł ...
Chwila zamotania (ktoś chwycił mi za kierownice ... nie powiem kto ... ) i jakoś podjechałem .
Kilka fotek na miejscu .
Zjazd do sklepu z lodami ...
I powrót na Obiad do pensjonatu,
Obiad...
No i powrót na pociąg do Jeleniej Góry .
Nastał ostatni dzień .
Dzień powrotu do domu.
Pobudka 7.30 .
Mały prysznic śniadanko .
I mała trasa tak na koniec . Pociąg był o 15.51 więc trasa nie mogła być długa ani wymagająca .
Naszym celem był świątynia WANG .
Chwile przed naszą przerwą przed wodospadem podjazd . Mateusz i Paweł ruszyli do przodu . Ja jakoś tak na początku stwierdziłem , że jadę powoli ale później zacząłem ich ścigać . Dojechaliśmy w takiej kolejność
Mateusz
Paweł
Miszcz świata . Piotr ( to ja) Na końcu tak zacząłem koksować że łańcuch przeskoczył i walnąłem kolanem o lampkę ( pękła) :P
Maciej
no i później tzw. Reszta składu .
Chwila przerwy ( zebranie lampki z jezdni )
i ruszyliśmy w stronę wodospadu .
Przy samym wodospadzie przywitał nas Pan który złapał laczka w wózku dla dziecka . Oczywiście my jako ludzie życzliwi , przyjacielscy itd. pomogliśmy mu .
Nie mogłem wytrzymać z gorąca także poszedłem ostudzić trochę głowę pod wodospadem . Woda była Zimna .
Planowo miałem zmoczyć tylko głowę , ale woda tak pryskała że już wszystko miałem mokre .
Po wyschnięciu u naprawie wózeczka ruszyliśmy do świątynie .
Droga do niej nie powiem górzysta . Ruszyłem pierwszy , za mną Maciej aż tu nagle patrze po lewej stronie wyprzedza mnie Mateusz. :P Poszedł ...
Chwila zamotania (ktoś chwycił mi za kierownice ... nie powiem kto ... ) i jakoś podjechałem .
Kilka fotek na miejscu .
Zjazd do sklepu z lodami ...
I powrót na Obiad do pensjonatu,
Obiad...
No i powrót na pociąg do Jeleniej Góry .